"W tej cenie można by praktycznie postawić nową instalację, albo zbudować kompostownik ze złotymi klamkami" - ekspert o 32 milionowej inwestycji Saniko
14 stycznia we Włocławku zaprotestowali pracownicy spółki miejskiej Saniko zajmującej się wywózką oraz sortowaniem śmieci. Na ulice miasta od 4.00 do około 9.00 nie wyjechały śmieciarki. Stanęła też praca w sortowni odpadów w Machnaczu. Powodem protestu było niewypłacenie przez prezes Sylwię Wojciechowską premii kwartalnej. Dzień wcześniej docierały do nas informacje od pracowników (którym spółka oficjalnie zaprzeczyła), jakoby prezes Wojciechowska miała ogłosić pracownikom, że w związku z wydatkami na nową inwestycję w Machanczu spółka nie wypracowała zysku z którego można by wypłacić premie.
Zainteresowaliśmy się więc inwestycją, której całkowita wartość wynosi aż 32 miliony złotych. Jest to jak twierdzi Saniko rozbudowa linii sortowniczej oraz doposażenie PSZOK we Włocławku mająca służyć doczyszczaniu i przetwarzaniu odpadów. Ma dzięki niej wzrosnąć odzysk odpadów do recyklingu i redukcji śmieci na składowisku, co stanowi poważny problem spółki.
"Do listopada 2020 roku hala zostanie wyposażona w następujące urządzenia: rozrywarkę do worków, 12,5 metrowe sito bębnowe, trzy kabiny sortownicze do surowców, separator optyczny papieru, separator tworzyw sztucznych, separator balistyczny, prasę do surowców wtórnych z performerem do butelek PET, przenośniki taśmowe do transportu odpadów.Wszystko to ma podnieść obecne normy odzysku, które na bardzo wysokim poziomie narzuca nam już w tym, jak i przyszłym roku, Unia Europejska." - informuje Saniko
Pojawiają się jednak głosy, że inwestycja ta może nie przynieść spodziewanych efektów. W styczniu 2019 roku z przedstawicielami włocławskiego Saniko spotkali się przedstawiciele organizacji pozarządowych specjalizujących się w doradztwie w zakresie gospodarki odpadami. O planowanej przez Saniko inwestycji uczestnicy spotkania dowiedzieli się zaledwie chwilę wcześniej. Na podstawie wstępnych informacji prezentowanych przez stronę miasta, członkowie Towarzystwa na rzecz Ziemi, mogli przedstawić równie wstępne prognozy sytuacyjne na najbliższe lata oraz tak samo wstępne propozycje rozwiązań. Istnieją obawy, że wielomilionowa inwestycja jest chybiona.
„Gdyby ta inwestycja miała być ukierunkowana głównie w strumień odpadów zmieszanych to jest kompletny nonsens. Z dwóch powodów: po pierwsze, średni odzysk z opadów, które nadają się do recyklingu to jest 6%, maksymalnie do 11%. I są to głównie materiały kiepskiej jakości. Materiały takie jak szkło czy metale można łatwo oczyścić. Natomiast cała reszta jest oblepiona bioodpadami i trudno znaleźć chętnych aby coś z tym porządnie zrobić. (…) Druga sprawa jest taka, że ilość odpadów zmieszanych będzie musiała drastycznie zmaleć w stosunku do tego co było wcześniej. We Włocławku w ciągu 3 lat musi się zmniejszyć o 21%. Potem o kolejne 5% i kolejne. Docelowo nie mogą one stanowić więcej niż 30% wszystkich odpadów.” – komentuje Paweł Głuszyński, Towarzystwo na rzecz Ziemi
W chwili obecnej Włocławek wytwarza około 38 tys ton odpadów komunalnych rocznie. Jeśli dzięki inwestycji wzrost odzysku nastąpi nawet o deklarowane kilkanaście procent, nadal będzie to za mało aby sprostać unijnym normom. Zgodnie z nimi, już w tym roku Polska musi osiągnąć 50% pułap stosunku odpadów zmieszanych do segregowanych.
Kolejnym problemem włocławskiej spółki jest brak własnej spalarni oraz brak certyfikowanego kompostownika do przetwarzania odpadów bio, które stanowią nieodmiennie większość odpadów komunalnych. Aż połowa odpadów balastowych z naszego miasta, czyli takich, których nie można zagospodarować w żaden sposób, regularnie wywożone jest do spalarni w Koninie. A koszt wywozu i zutylizowania tony odpadów to niemal 400 zł, co generuje ogromne koszty. Kompostownik z kolei musi spełniać określone normy, a stosowny certyfikat wydaje Ministerstwo Rolnictwa, lecz na jego uzyskanie czeka się minimum rok lub dwa lata. Za nie dotrzymanie terminów i norm grożą wielomilionowego kary. Miasto wielkości Warszawy za opieszałość może zapłacić nawet 60 milionów złotych. Odpowiedniej jakości kompost także może zaliczać się do materiałów odzyskanych co ratowało by sytuację. Włocławek posiada co prawda instalację biologicznego przetwarzania odpadów, ale nie jest ona przygotowana na przyjmowanie odpadów zmieszanych. Gdyby zainwestować w tą instalację i wydzielić pewną jej część, mogłaby stać się on potrzebną kompostownią, którą zgodnie z przepisami musi mieć każda gmina. Koszt takiej operacji to około 5-6 milionów złotych. Lecz taka modernizacja nie jest wymieniona w projekcie.
„Odnieśliśmy wrażenie, że »Saniko« nie ma ochoty robić cokolwiek innego, czy inwestować w inne obszary, które są konieczne, z uwagi właśnie na tą inwestycję. Wydano już pieniądze, decyzje... Uzyskano dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej... (…) 30 milionów złotych – to jest bardzo dużo pieniędzy. W tej cenie można by praktycznie postawić nową instalację, albo zbudować kompostownik ze złotymi klamkami.” - alarmuje Paweł Głuszyński, Towarzystwo na rzecz Ziemi
Należałoby w tym miejscu postawić kilka pytań. Po pierwsze jak to możliwe, że monopolista na rynku jakim jest Spółka Saniko odnotowała w 2018 – stratę netto w wysokości 1.473.487,62 zł. Czy spółka jest właściwie zarządzana? Czy we Włocławku da się inwestować rozsądnie i perspektywicznie? Ile będziemy płacić za śmieci jeżeli na Włocławek zostanie nałożona wielomilionowa kara?
Napisz komentarz
Komentarze
jachu771
25.01.2020 19:55
zmarnowane lata, kogo wybraliście?
Xy
25.01.2020 13:36
W momencie kiedy Pan Wojtkowski zostal prezydentem miasta,zmieniono prezesa spolki ktory byl fachowcem.I tak juz 6 prezes w 6 lat.
Napisz komentarz
Komentarze