Wczoraj informowaliśmy o interwencji strażników miejskich jaką podjęto pod Centrum Diagnostyczno Leczniczym na ulicy Królewieckiej. Gromadzące się przed wejściem do placówki osoby, w większości poważnie chore lub opiekujące się chorymi, nie zachowały wymaganych przepisami odstępów. Drobne upomnienie ze strony municypalnych wystarczyło aby sytuacja się unormowała.
Nasz artykuł skomentowała jedna z osób, twierdząca, że sama znajdowała się w tej kolejce. Wskazała, że prawdziwym problemem jest to, że z nie do końca jasnych przyczyn, wszyscy petenci zmuszani są do oczekiwania na przyjęcie na ulicy. A wnętrza CDL są przecież przestronne i wszyscy, z zachowaniem wymaganych odstępów, zmieściliby się w środku. Oczekiwania w kolejce nie ułatwiają też bardzo chłodne poranki. Wczoraj, w tych warunkach, na przyjęcie oczekiwało koło 30 osób, czasami po kilka godzin. O zaistniałą sytuację zapytaliśmy kierownika placówki, który sprawę opisał dobitnymi słowami.
„Żaden niezweryfikowany pacjent nie może tu wejść. Musimy wiedzieć czy pacjent nie jest obecnie poddany kwarantannie lub czy nie jest zakażony. Nie wpuszczę tu nikogo bo jest to zagrożenie dla nas jak i dla wszystkich tu przebywających - to jest jedyny powód. Oczekiwać na swoją kolej można w domu lub samochodzie.” – zakomunikował dr. Piotr Plecka, Koordynator Świadczeń Zdrowotnych w Centrum Diagnostyczno Leczniczym
Ostro brzmiące słowa kierownika placówki mają jednak uzasadnienie w wydarzeniach, które niedawno rozegrały się na Królewieckiej. Do środka weszła bowiem osoba, która zlekceważyła warunki kwarantanny, której była poddana. Weszła do miejsca gdzie przebywają osoby bardzo ciężko chore, narażając wszystkich na ekspozycję na koronawirusa SARS-CoV-2. Trudno o bardziej jaskrawy przykład bezmyślności i braku osobistej odpowiedzialności.
„Gdy wszyscy byli wpuszczani do środka nie zachowywali prawidłowych odstępów, wykłócali się. Przez takie właśnie zachowania mam obecnie 10 osób personelu placówki w kwarantannie. Jak to się jeszcze raz zdarzy to zaraz się zamkniemy. Ja muszę dbać o wszystkich, nie tylko o pacjentów. (…) Wśród tych 10 osób jest 6 pielęgniarek. Kilka osób jest na zwolnieniu z powodu opieki nad dzieckiem, wczoraj mieliśmy w pracy tylko 2 z 13 pielęgniarek. To one pobierają krew pacjentom czy przygotowują gastroskopię.” – tłumaczy dr. Piotr Plecka
Sprawdzanie wszystkich wchodzących osób do Centrum Diagnostyczno Leczniczego pod kątem potencjalnej obecności koronawirusa wprowadzono we wtorek (14.04). Procedura zajmuje dużo czasu. Obecnie wchodzącym nie sprawdza się temperatury lecz każda z osób jest weryfikowana w systemie komputerowym zawierającym informacje o osobach poddanych kwarantannie. Tylko tak można chronić personel medyczny, a także osoby przybywające na zabiegi, często z daleka. Specjalistyczna palcówka jest jedynym pełnoprofilowym ośrodkiem tego typu na terenie dawnego województwa włocławskiego.
„Pacjenci kłamią, wchodzą na kwarantannie i przez to mamy wyłączony personel. Ci, którzy nie są na tych listach, a nie wszyscy są, muszą podpisać oświadczenie, że nie przebywają na kwarantannie. Niektórzy może się przestraszą i odejdą albo doświadczą pełnej odpowiedzialności prawnej za poświadczenie nieprawdy. (…) Osoba, która spowodowała tą kwarantannę u nas oczywiście został natychmiast namierzona. Sprawę zgłoszono na policję i do sanepidu, wszędzie gdzie się dało. To jest przestępstwo.” – dodaje mocno poirytowanym głosem dr. Piotr Plecka
Ludzie gromadzący się przed wejściem do CDL nie raz byli upominani przez pracowników placówki aby zachowali bezpieczne odstępy. Apele pozostawały bezskuteczne. Drastycznie nadszarpnięte zaufanie do uczciwości pacjentów poskutkowało wprowadzonymi ograniczeniami. Główną troską kierownika Centrum Diagnostyczno Leczniczego pozostaje bezpieczeństwo personelu jak i samych pacjentów. Bowiem kolejny incydent może doprowadzić do całkowitego zamknięcia CDL we Włocławku.
Napisz komentarz
Komentarze