Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 8 grudnia 2025 22:28
Reklama
Reklama

"14 dni kwarantanny, 12 dzień covida ,a nie objęto nas testami". Historia włocławianki do dziś nie ujętej w żadnych statystykach...

Podziel się
Oceń

"14 dni kwarantanny, 12 dzień covida ,a nie objęto nas testami". Historia włocławianki do dziś nie ujętej w żadnych statystykach...

Wczoraj późnym wieczorem otrzymaliśmy link do postu Pani Renaty z Włocławka. Kobieta, opisała swoją sytuację na portalu społecznościowym Facebook i choć zrobiła to w sposób ironiczny, a nawet chwilami zabawny, sytuacja jest zatrważająca, oburzająca i z pewnością dla niej samej była/jest drogą przez mękę. Historia, która opisuje Pani Renia to jej przejścia po powrocie do kraju z zagranicy jej męża. Pani Renata zdecydowała się odbyć kwarantennę wspólnie z mężem oraz synem. Oto pierwszy fragment jej historii:

"Cały świat trąbi- najważniejsze są testy ...ale Polska to nie świat więc wyjaśniam jako królik doświadczalny . Niestety post będzie długi bo i historia niezwykle ekspansywna. Kiedy wracając z zagranicy poddaliśmy się 14 dniowej kwarantannie podlegaliśmy pełnej kontroli ,zebrano nasze dane osobowe i czekaliśmy na testy... Niestety jak to w bajce nie było różowo i dotknęła nas ustawa działająca wstecz czyli już z domowej kwarantanny testów " ni ma". No i dobra przeżyjemy . Dwa dni później pierwsze dziwne objawy ,ale nieszkodliwe. 5 kwietnia pierwszy rzut covida . Poszła kobita zdrowa spać obudziła się w nocy z dreszczami , temperaturą 38,8 i bólami . Następnego dnia robiło się jeszcze gorzej . Temperatura nie reagowała na paracetamol 1000mg . A jeśli zareagowała to na 2-3 godz. Potworny ból pleców, klatki piersiowej ,męczacy kaszel." - pisze pani Renata

W tej sytuacji oczywistym stała się konieczność kontaktu z Sanepidem. Tak też postąpiła pani Renata

"Lekarz POZ przy ul.Kilińskiego po minucie rozmowy stwierdza " własnym środkiem transportu proszę udać się do szpitala zakaźnego w Toruniu ". WTF?? Że k***a co? W moim przypadku Renia wierzchem na kocie jedzie ?. Ok. Jest pomoc, dzwoni pan z Bydgoszczu informując ,że mam się spakować bo karetka zawiezie mnie do szpitala jednoimiennego w Grudziądzu. Przyjeżdża ratownik medyczny , mierzy saturację ,cukier,ciśnienie, temperatura...niestety " oddycha pani samodzielnie więc wg zaleceń nie kwalifikuję pani do szpitala". Następnego dnia 3 godz pod telefonem to kontakt z moim POZ . Jest e-porada, e-recepta jedziemy z tym koksem dalej."

 

Stan Pani Renaty pogarszał się z godziny na godzinę, a objawy - zmieniały się. Przez trzy dni półprzytomna kobieta walczyła z gorączką, dreszczami, potem, bólami mięśniowymi i odrywającym się kaszlem. Po raz pierwszy wstała po 6 dniach(!) z łóżka. Podobną sytuację opisywał walczący o życie na intensywnej terapii Adam Palma, światowej klasy gitarzysta z naszego miasta. W przypadku Pani Renaty nastąpiła poprawa po czym, kolejne pogorszenie stanu zdrowia. Po chwilowym odpuszczeniu choroby, kobieta zdecydowała się na ponowny kontakt z Sanepidem i 112. Wówczas usłyszała:

"Zmiany na płucach ,ale " nadal oddycha pani samodzielnie, a łóżka w szpitalach są przewidziane dla najcięższych przypadków " W międzyczasie zachorował kolejny domownik. Ratownik stwierdza " powinniście Państwo mieć zrobione testy,proszę zgłosić do Sanepidu . No przecież w ch*j jest robionych testów tak mówią na wszystkich kanałach tv ... kolejny tydzień ,kolejne telefony do Sanepidu z prośbą o testy w tej sytuacji , kolejny kontakt z POZ ,kolejna e-porada, kolejna e-recepta. Stwierdzenie " kto pani dał ten lek ,przecież przy koronavirusie tego się nie podaje " Myślę sobie nic tylko poprzednio pani sprzątaczka mi zapisała chyba leki na chybił trafił ,a ja "gupia" sądziłam ,że lekarz. I jako ,że wcześniej Sanepid ( jakaś pani która nie chciała się przedstawić i stwierdziła przez telefon, że na chorą nie wyglądam) poinformował mnie ,że na testy kieruje lekarz POZ to proszę moją lekarkę o wykonanie tychże testów. A w TV znowu ten niewyspany,"zmenczony" ministrant Szumowski mówi ,że testy to podstawa i jest ich w ch*j. W tym momencie otrzymuję telefon od lekarza POZ,że to dyrektor Sanepidu decyduje komu i po co robi się testy."

Według relacji kobiety, wirus zaatakował jej krtań i mówienie było dla niej ogromnym wysiłkiem i przeszkodą w komunikacji. Tłumaczenie każdemu z osobna tej samej sytuacji, było "ponad możliwości"  

Dzwonię do pani dyr Fejdowskiej raz , ma akurat widełokonferejszon, dzwonię drugi raz- nie ma jej , dzwonię trzeci raz bo k**a uparta jestem jak osioł i o godz 14.50 dowiaduję się, że o tej porze to już nikogo nie ma....No jak ja mam wyzdrowieć k**a mać! Przecież jak mi covid minie to na bank k**cę dostanę. Podsumowując bajunię - 14 dni kwarantanny , 12 dzień covida , a nie objęto nas testami , nie ma nas w statystykach ani zakażonych , ani ozdrowionych. I ni ch*a kwiatów jako ozdrowieniec też nie dostanę. Ale to nic ,zaraz się ubiorę i pójdę do sklepu podzielić się świrusem. Nie jestem chytra...a zacznę od wizyty w Sanepidzie ,żeby zapytać czy pani Fejdowska zbadała już wszystkich swoich znajomych i swoją rodzinę? Dlaczego marny urzędnik zapomina na stołku ,że jest człowiekiem? Chciałabym ,aby każda z tych osób urzędników,polityków cierpiała tak jak ja i przeszła przez to samo .

Historia Pani Renaty to dowód na to jak dalece państwo nie radzi sobie z problemem koronawirusa. Państwo, nie samorząd, ponieważ jak czytamy na stronie Sanepidu Włocławskiego :

 Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna we Włocławku jest jednostką budżetową, będącą podmiotem leczniczym, finansowanym z budżetu państwa. W rozumieniu przepisów o zakładach opieki zdrowotnej - uprawnienia organu założycielskiego w stosunku do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Włocławku posiada Wojewoda Kujawsko-Pomorski.

W ostatnich tygodniach napływało do nas mnóstwo informacji na temat ułomności włocławskiego sanepidu. Przykładem niech będzie kwestia przysyłania na kwarantanne zbiorową przy ulicy Żytniej osób z powiatu. Miejsce do zbiorowej kwarantanny przy ulicy Żytniej jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla mieszkańców Włocławka. Takie sytuacje tworzyły chaos i potrzebę organizowania ponownego transportu w inne miejsca. Ponadto, jeden z naszych czytelników sygnalizował , że wracając do Włocławka z zagranicy miał przygotowane przez żonę mieszkanie (żona wyjechała z dzieckiem do teściowej) wyposażone w zapasy i wszelkie potrzebne rzeczy do odbycia kwarantanny. Włocławski Sanepid wprowadził go w błąd nakazując odbycie kwarantanny przy ul. Żytniej. Kilka dni trwało wyjaśnianie zamieszania, zanim mężczyznę przewieziono do jego miejsca zamieszkania. W sieci wciąż czytamy o tym ilu osobom, które wróciły  z zagranicy i widziały u siebie objawy koronawirusa odmówiono wykonania testów. Pojawia się wiele teorii, że prawdziwy wysyp chorych i więcej testów zostanie przeprowadzonych dopiero po majowych wyborach. Nie wiemy ile osób wśród nas jest chorych, skoro tak trudno o testy, a jeszcze trudniej o hospitalizację. Zadbajmy więc o siebie jak możemy, chrońmy się by nie spotkała nas ta sama ścieżka zdrowia co Panią Renatę. 

Obecnie stan zdrowia Pani Renata nie zmienia się. Jak nas poinformowała oddychaniu towarzyszą trudności. Obecnie zarówno Pani Renata jak i członkowie rodziny przyjmują antybiotyki i robią inhalacje. 


Napisz komentarz

Komentarze

kur***l 25.04.2020 07:38
Ludzie dzielą się na chorych i źle zdiagnozowanych, a jak nie są zdiagnozowani, to do 10 maja nie będą uznani za chorych. Poseł PiS Sośnierz mówił, że liczbę chorych można szacować na ilość zmarłych razy sto, to już mamy 40 tysięcy, a czy nie można mówić, że zarażonych jest pół miliona, tylko są niezbadani, a przy naszej wydolności zbadanie pół miliona, to pewnie ze dwa miesiące jak nie dłużej.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama