Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 30 kwietnia 2024 18:19
Reklama

Gdy posłanka Borowiak zasłaniała Kaczyńskiego własną piersią w Sejmie, na płocie jej domu we Włocławku zawisły plakaty

Podziel się
Oceń

Gdy posłanka Borowiak zasłaniała Kaczyńskiego własną piersią w Sejmie, na płocie jej domu we Włocławku zawisły plakaty

Autor: fot. Bogna Obałkowska/ KM

Podczas dzisiejszego strajku kobiet we Włocławku, manifestujący prócz przemarszu ulicami Włocławka pojawili się pod biurem poselskim Joanny Borowiak na Placu Wolności, gdzie wybrzmiało hasło "anulować" nawiązujące do sytuacji w Sejmie, w której posłanka zasugerowała, aby anulować jedno z głosowań, ponieważ nie poszło ono po myśli działaczy PiS. Protestujący wybrali się również pod pałac biskupa, gdzie zostawili część plakatów i transparentów. Ci, którzy wiedzieli gdzie mieszka posłanka Joanna Borowiak wybrali się pod jej dom na osiedlu Południe, gdzie na płocie pozostawili wymowne plakaty oraz wieszaki. Gdy nasi reporterzy wybrali się pod dom posłanki, aby zrobić zdjęcia pozostawionym plakatom nieoczekiwanie podjechali do nich policjanci w nieoznakowanym aucie. Od razu zostali wylegitymowani. Oczywiście, panowie wykonywali swoją pracę, a reporterzy swoją uzasadniając obecność i podając wszelkie potrzebne im dane. Czy jednak, aby na pewno policja powinna być wykorzystywana do prawdopodobnie całodobowego pilnowania domu polityka? 

Tymczasem dziś w Sejmie działaczki Lewicy zablokowały mównicę sejmową. Joanna Scheuring-Wielgus złożyła wniosek o włączenie do porządku obrad dwóch projektów ustawy Lewicy o zakazie karania lekarzy za przerywanie ciąży i liberalizacji prawa aborcyjnego. Gdy zgłosiła wniosek za jej plecami pojawiły się pozostałe posłanki Lewicy, z hasłami wypisanymi na kartkach:  "Legalna aborcja", "Kobieta decyduje", "Wyrok na kobiety", "To jest wojna".  Jedna z posłanek z kartką podeszła do Jarosława Kaczyńskiego, wówczas ze swoich miejsc zerwali się posłowie PiS, aby "odgrodzić" wicepremiera od posłanek. Wśród nich bardzo głośna posłanka z Włocławka, Joanna Borowiak, która m.in zasłaniała ręką telefon posła, relacjonującego na żywo wydarzenia na Facebooku. Interweniowała straż marszałkowska.

Co ważne, głos w sprawie zabrał dziś sam Jarosław Kaczyński, który zdaje sobie sprawę z zagrożenia jakim jest koronawirus i fakt, że tak liczne gromadzenie się może mieć opłakane skutki zdrowotne, jednak nie jest to dla obecnego wiceprermiera wystarczający powód do podjęcia działań mających na celu uspokojenie sytuacji w kraju, co więcej podkreślając, że takie zgromadzenia to przestępstwo sam zwrócił się do swoich sympatyków do "obrony kościołów". Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to nawoływanie do wojny domowej. Nie usłyszeliśmy żadnych: "Dojdźmy do porozumienia", "Zostańcie w domach" czy "Trzeba dialogu". Jak wiadomo premier Morawiecki wydał w poniedziałek rozporządzenie w którym na ulice do patrolowania ulic i utrzymywania porządku wysyła wojsko.

Jak pisał portal naTemat w 2017 roku: "Po roku działalności ministra Macierewicza w wojsku zostało tylko 71 generałów. Jak dowiaduje się naTemat, w momencie objęcia rządów przez PiS było ich 119. Wielu z tych, którzy odeszli, miało na swoim koncie misje w Kosowie, Afganistanie czy Iraku."  

Czy władze PiS od dawna przygotowywały się do scenariusza w którym wojsko wyjdzie na ulice? Zwalniając blisko 50 generałów i awansując w ostatnich latach nowe osoby na ich miejsce zmniejszyli ewentualność puczu czyli zamachu stanu zorganizowanego przez wysokich rangą wojskowych? Oby były to tylko daleko wybiegające myśli autora.

Tak  czy inaczej kobiety zapowiadają protesty "do skutku", a PiS w kwestii aborcji eugenicznej pozostaje nieugięty.



Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama