Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 czerwca 2025 09:46
Reklama
Reklama

To moja jedyna i ostatnia deska ratunku. Włocławianka zbiera na skomplikowaną operację

Podziel się
Oceń

To moja jedyna i ostatnia deska ratunku. Włocławianka zbiera na skomplikowaną operację

Autor: zrzutka.pl

Na serwisie zrzutka.pl natrafiliśmy na historię pani Oliwii Sikorskiej. Włocławianka jest poważnie chora, czeka ją operacja endometriozy. Historia choroby pani Oliwii to 5 lat szukania właściwej diagnozy. Przełom przyniósł rok 2020.

Reklama

"Moja historia zaczyna się 5 lat temu. To właśnie wtedy poszłam pierwszy raz do ginekologa z nieregularnymi miesiączkami. Tak w zasadzie... Mimo higienicznego trybu życia w ogóle nie było mowy o miesiączce. Dlaczego? Przecież byłam zdrową kobietą... Na co i rusz kolejnych wizytach otrzymywałam luteinę, po której zaczynałam normalnie funkcjonować - oczywiście, nie na długo. Na USG zaczęły pojawiać się torbiele na jajnikach. Wkrótce zaczęły doskwierać mi bóle kręgosłupa i kości, brzucha, silne migreny. Były okresy, że tydzień nie jadłam, bo bałam się najzwyczajniej w świecie, że ból wkrótce będzie nie do wytrzymania. Moje życie od kilku lat to sinusoida. Raz jest lepiej, raz jest gorzej, dziś rewelacja, jutro dramat. Zaczęłam chodzić od lekarza do lekarza szukając przyczyny swoich problemów zdrowotnych. Przez 5 lat byłam pod stałą opieką ginekologa, gastroenterologa, ortopedy, kardiologa, endokrynologa i fizjoterapeuty. Przez 5 lat szukałam z lekarzami przyczyny tego dlaczego tak się czuje. Moje badania krwi wychodziły w miarę dobre - zawsze miałam ogromny problem z hormonami. Prolaktyna skakała. Czasem było 200, a czasem 1800 (norma poniżej 500). Odwiedziłam w sumie kilkunastu ginekologów, bo moja miesiączka to zdecydowanie "ciocia z Ameryki" - rzeczywiście, nadchodziła co jakiś czas. Niekiedy było to co 4-5 mscy. Wkrótce myślałam o sobie jako o panikarze, bądź hipochondryczce. Przestałam mówić o swoich problemach najbliższym, bo wiedziałam, że to ile mam schorzeń na pewno nie jest normalne dla babki przed 30-tką, a w sumie po co ich zadręczać i mówić, że znowu coś mi jest? Rok 2020 jest rokiem chyba dla każdego z nas rokiem trudnym. Dla mnie wyjątkowo. W tym roku znalazłam ginekologa, który dobrze mnie zdiagnozował. Po długim wywiadzie, przeanalizowaniu całej historii moich chorób usłyszałam diagnozę, która do tej pory wydaje mi się niemożliwa... Diagnoza: endometrioza zaszyjkowo-odbytnicza, endometrioza odbytnicy - duży guz, guz endometrialny jajnika prawego. Guz endometrialny odbytnicy zwężający światło co najmniej 50% (!) - najprawdopodobniej jest to około 70%. Wodniak lewego jajowodu. Co to znaczy? Muszę mieć wycięty cały prawy jajnik, cały lewy jajowód, wyciąć kawałek jelita (jest zarośnięty co najmniej w 50%) . Rokowania? Nie wiem. Tak naprawdę wszystko okaże się podczas operacji, która jest moją jedyną szansą na normalne życie. Co jeśli tego nie zrobię? Wodniak może pęknąć - w środku możliwe, że znajduje się ropa, która doprowadzi cały organizm do sepsy. Jelito może się skręcić, wówczas będzie mi groziła stomia. Dlaczego proszę o pomoc? Operacja mojego schorzenia nie jest refundowana przez NFZ. Nie chcę żyć ze świadomością, że w środku mam tykającą bombę... Kiedyś... bardzo chciałabym zostać mamą. Mamą, co prawda bez jednego jajowodu, bez jednego jajnika, ale z uśmiechem na twarzy." - pisze pani Oliwia

Może dziwić, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje tego typu operacji, jednak niestety tak jest. Zmagająca się z chorobą młoda kobieta postanowiła zwrócić się z prośbą o pomoc do ludzi dobrej woli. Aby przeprowadzić operację włocławianka musi w sumie zebrać 60 000 zł. Na razie, dzięki ofiarności darczyńców udało się osiągnąć kwotę 8 861 zł. Do końca akcji pozostało 75 dni. Wesprzeć panią Oliwię można TUTAJ. Każda kwota jest ważna.


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama