W lipcu tego roku rząd zapewnił pracownikom szpitali podwyżki. Okazuje się jednak, że były to obietnice pisane palcem po tafli wody. Pieniędzy dla pracowników etatowych może wystarczy, ale na pewno zabraknie ich dla pracowników zatrudnionych na kontraktach. Dziś w Warszawie odbyło się spotkanie dotyczące zbyt małego finansowania placówek medycznych przez władze centralne. Uczestniczyła w nim m. in. dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku, Karolina Welka.
"Możliwe, że zabraknie pieniędzy także na podwyżki dla pracowników etatowych. Ceny świadczeń od lat nie są waloryzowane, zgodnie ze wzrostem kosztów, w związku z tym od lat mamy problemy z finansowaniem, a do tego są narzucane zewnętrznie. Żeby była jasność, ja jestem absolutnie za tym, żeby godnie wynagradzać kadrę medyczną, jak też niemedyczną, bo jest to trudna dziedzina, obsługa pacjenta, czy leczenie. Niemniej w momencie gdy ktoś podejmuje decyzję o tym, jakie mamy płacić wynagrodzenia, podnosi je w przypadku jednej osoby nawet o parę tysięcy zł, bo to są kwoty i 1500 i 2000 zł, a pamiętajmy, że jak ktoś pracuje w trybie zmianowym dochodzą do tego dodatki świąteczne liczone od wynagrodzenia podstawowego, więc tak naprawdę te wynagrodzenia wzrastają o kilka tysięcy zł, no to musi zabezpieczyć fundusze. Niestety spotkaliśmy się z taką sytuacją, że te fundusze po prostu nie zostały zabezpieczone. Nie dość, informacja, którą przekazała Agencja Weryfikacji miała pokryć nie tylko podwyżki dla osób na umowach o pracę, ale też adekwatne wzrosty płac dla osób niewymienionych w tabeli, czyli pracowników administracji." - powiedziała dyrektor szpitala Karolina Welka
Pieniędzy miało wystarczyć także dla osób pozostających na kontraktach i zleceniach oraz pokrycie inflacji. Jednak sumy przekazane poszczególnym szpitalom są mniejsze niż zapewniano.
"Niewiele osób jest w stanie wskazać dlaczego takie wartości zostały przekazane. W przypadku większości szpitali są one po prostu niewystarczające na realizację podwyżek ustawowych." - dodaje Karolina Welka
W dzisiejszej konferencji w Warszawie wzięło udział około 400 osób – dyrektorzy lecznic, przedstawiciele szpitalnych administracji i personel medyczny. Spotkanie zorganizował Związek Szpitali Powiatowych, który zaprosił również inne szpitale. Chodziło o spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia. Oczywiście nikt z Ministerstwa Zdrowia ani NFZ nie pojawił się na spotkaniu.
"Tak ważki temat, który jest poruszany, moim zdaniem został zignorowany. Tak jak wspomniałam, miało pieniędzy wystarczyć, ale nie wystarczy. Narracja jaką przyjmuje Ministerstwo czy NFZ jest taka, że tyle a tyle szpitali podpisało aneksy z NFZ, natomiast podpisanie aneksu nie znaczy, że wystarczy pieniędzy. Jak mamy żyć bez podpisanych aneksów, te dokumenty trzeba było podpisać, ale to co otrzymaliśmy absolutnie w aneksach nie odpowiada jakie koszty będziemy musieli ponieść realizując zapisy ustawy. W naszym szpitalu jest to około 3,5 mln zł miesięcznie wzrostu kosztów, a to co nam przekazano to jest miesięcznie około 1,3 mln zł." - wyjaśnia Karolina Welka
Wcześniej były to tzw. pieniądze dedykowane, czyli bez względu na to co działo się w zakresie wykonania. Teraz jeśli nie wykona się w 100% kontraktu, to zostanie on pomniejszony.
"Nie dość tego, w naszej sytuacji otrzymałam informację, że tą wartość, którą do nas przysłano oszacowano na podstawie danych, które przekazywaliśmy do analogicznej ustawy podwyżkowej, ale roku ubiegłym. Dane dotyczyły przede wszystkim pielęgniarek i położnych i wynosiły paręset zł i nie dotyczyły osób na kontraktach, na umowach zlecenie, nie dotyczyły inflacji, kadry niemedycznej." - powiedziała Karolina Welka
Co dalej z funkcjonowaniem szpitala, jeśli nie otrzyma odpowiedniej kwoty na podwyżki?
"Łatwo się domyślić. To co możemy przekażemy na wynagrodzenia. Nie będzie pieniędzy na dostawców, skończą się kompresy, igły, Energa też nie zaczeka na zapłatę faktury. To łatwo sobie wyobrazić. Przecież nie może być takiej sytuacji, żeby prawie 100% przychodów z NFZ to były wynagrodzenia pracowników." - powiedziała Karolina Welka
Szpital stoi zatem przed widmem poważnego kryzysu, a nawet konieczności zamknięcia. Czy można liczyć na opamiętanie się polityków, którzy zapewnili sobie odpowiednie podwyżki, aby stać ich było na opiekę w prywatnej służbie zdrowia, a nas skazują na brak lecznicy? Gdzie są posłanki z Włocławka? Lepią dzbanki po remizach OSP z Kołami Gospodyń Wiejskich czy są zajęte "anulowaniem" głosowań sejmowych? Do tematu powrócimy

Napisz komentarz
Komentarze