Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 8 grudnia 2025 13:42
Reklama
Reklama

Mama 5-letniego chłopca walczy z nowotworem. Włocławianka potrzebuje pomocy

Podziel się
Oceń

Mama 5-letniego chłopca walczy z nowotworem. Włocławianka potrzebuje pomocy

Autor: zrzutka.pl

Jolanta Nicowska jest mamą 5-letniego Stasia. Życie włocławianki przebiegała tak, jak życie wielu innych osób. Czas dzieliła między pracę i wychowanie swojego małego synka. Niestety u kobiety zdiagnozowano złośliwego wieloogniskowego raka.

"Pracowałam w charakterze przedstawiciela medycznego. Każdego dnia byłam w przychodni, w szpitalu i po prostu którego dnia za namową przyjaciółki zrobiłam badania USG. Po badaniu, pan doktor wykonywał opis, a ja czekałam przed gabinetem. Wyszedł i wręczył mi dokument z opisem badania i prośbą, żebym się skierowała do onkologa. Generalnie nie mogłam w to uwierzyć, bo nic nie wskazywało na moją chorobę. Później wszystko poszło bardzo szybko, miałam prywatną opiekę medyczną, zadzwoniłam do Lux Medu i trafiłam na panią doktor, której mama była w trakcie leczenia onkologicznego i po prostu mnie pokierowała. Trafiłam na onkologię w Bydgoszczy, tam przyjmowałam chemię przedoperacyjną. Pierwszą operację miałam w Częstochowie, drugą w Słupsku i teraz dwie kolejne były w Łodzi. Przyjęłam czternaście dawek kadcyli dwadzieścia pięć dawek radioterapii i teraz mam chemię w tabletkach na pięć lat, którą zaczęłam w piątek. Kadcyla jest to chemia, leczenie celowane, które zaproponowała mi moja pani onkolog. Miałam przedstawione dwie drogi leczenia: herceptynę i kadycylę. Kadycyla ma dwukierunkowy mechanizm działania i przekracza granicę krew-mózg, co dla mnie było bardzo istotne, bo pojawiły się zmiany na szyszynce. Sytuacja jest taka, że jeśli chemię dostałabym przed operacją, to ona byłaby refundowana, natomiast rząd zabrał refundację i stąd pojawiła się zrzutka." - powiedziała Jolanta Nicowska

Z powodu choroby kobiecie nie przedłużono umowy o pracę.

"To też była bardzo trudna sytuacja. O chorobie dowiedziałam się w listopadzie 2020 r. natomiast pierwsze zwolnienie wzięłam dopiero w lutym 2021 r., czyli cztery miesiące pracowałam. Miałam umowę do marca i w momencie kiedy powiedziałam w pracy o mojej chorobie usłyszałam, że bardzo mi współczują, ale niestety nie będą mogła sprostać wymaganiom i realizować planów sprzedażowych, więc umowy mi nie przedłużono. Teraz inaczej do tego podchodzę, mieli do tego prawo, oczywiście, natomiast nie mieli prawa mieć opóźnienia w zgłoszeniu dokumentów do ZUS. Byłam przez trzy miesiące bez środków do życia, bo oni niestety nie wywiązali się z terminów." - dodaje Jolanta Nicowska

Największym wsparciem dla włocławianki jest jej syn. Mimo bardzo młodego wieku, potrafi, na miarę swoich możliwości, zaopiekować się swoją mamą.

"Syn podłączał mi kroplówki, dawał zastrzyki. Teraz mam założony port. Na początku miałam chemię podawaną we wlewach dożylnie. Jest takie urządzenie, wszczepiane pod skórę i dziewczyny na onkologii po prostu wkłuwają igłę. Mój syn, dzięki temu, że igła była we mnie mógł mi podawać kroplówki." - opowiada Jolanta Nicowska

Pomóc wygrać z chorobą można klikając TUTAJ. Liczy się każda złotówka.

 


Napisz komentarz

Komentarze

Obserwator 19.08.2024 20:38
Droga Pani trochę Pani lekko ściemnia

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama