W sobotę 12 listopada 39-letni włocławianin wypłynął pontonem na ryby. Po kilkudziesięciu minutach od tego zdarzenia policja otrzymała zgłoszenie o pustym pontonie dryfującym na rzece. Mundurowi ruszyli z akcją ratunkową. Wspierali ich strażacy z PSP Włocławek oraz WOPR. W ciągu kolejnych dni do poszukiwań użyty został dron, sprowadzono także jednostki wyposażone w sonar z Bydgoszczy i Torunia. Kolejne dni poszukiwań nie przyniosły rezultatu.
Z pomocą policjantom z Włocławka przyszli ich koledzy z Torunia, którzy prowadzili poszukiwania na wodzie w okolicach swojego miasta. W kolejnych dniach z powodu pogarszających się warunków atmosferycznych oraz szybko zapadającego zmroku poszukiwania były prowadzone głównie z brzegu rzeki.
Dziś od zaginięcia 39-latka minęło 40 dni. Z Komendy Miejskiej Policji we Włocławku dowiedzieliśmy się, że w ubiegłym tygodniu rzekę patrolowali policjanci z Torunia, natomiast w tym tygodniu patrole na Wiśle prowadzą funkcjonariusze z Włocławka. Poszukiwania trwają nadal, choć nie na taką skalę jak w ciągu pierwszych dni od zaginięcia.
W przypadku poszukiwań osoby zaginionej kluczowy jest czas. Około połowy osób zaginionych zostaje odnaleziona jeszcze w ciągu pierwszych 48 godzin od zgłoszenia zaginięcia. Szanse maleją z każdą dobą, choć przypadek 39-latka z Włocławka różni się od zwykłego zaginięcia.
Przypomnijmy że przed dwoma laty 7 grudnia wypłynął na Zalew Włocławski rybak. Poszukiwania mężczyzny trwały do 18 grudnia. Jego ciało ujawnił sonar na głębokości 11 metrów.

Napisz komentarz
Komentarze