Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 sierpnia 2025 13:42
Reklama

Zabójstwo na ul. Ceglanej - czy skazano niewinnego człowieka?

Podziel się
Oceń

Nóż

Autor: Fot. B.O.

Do morderstwa na ul. Ceglanej doszło przed trzema laty, sprawca został aresztowany, osądzony, skazany i już mało kto pamięta tę sprawę, ale nie Patryk S. i jego rodzina. Czy w Zakładzie Karnym wyrok odsiaduje właściwa osoba? Czy Patryk S. zabił Piotra G.?

- Zdecydowanie nie! - twierdzi Pani Ewelina, która rozstała się z mężem przed laty - On tego nie zrobił, skazany został za swoją przeszłość, nie miał czystej karty, ale dowody na jego winę są w mojej opinii żadne. Sprawa powinna zostać skierowana do ponownego rozpatrzenia, bo  wyrok odsiaduje niewinny człowiek, a sprawca jest na wolności. 

Przypomnijmy, co pisaliśmy na temat tej sprawy przed trzema laty:

11 grudnia 2020 po godzinie 1:00 dyżurny Komendy Miejskiej Policji we Włocławku został poinformowany o zgonie mężczyzny w jednym z mieszkań przy ulicy Ceglanej. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon 63-latka. Z ustaleń policji wynikało, że w mieszkaniu podczas wspólnego spożywania alkoholu doszło do awantury pomiędzy konkubentem matki i jej synem. W trakcie szarpaniny 43-latek ugodził nożem kuchennym w bok klatki piersiowej partnera kobiety, który upadł na podłogę i zmarł. Do sprawy została zatrzymana w policyjnym areszcie 61-letnia kobieta oraz jej 43-letni syn. Badanie trzeźwości zatrzymanych wykazało u kobiety ponad 0,6 promila alkoholu, natomiast mężczyzna miał ponad 2 promile.

2 lipca 2021 r. Sąd Okręgowy wydał wyrok skazujący Patryka S. na 25 lat pozbawienia wolności. Jeszcze na sali sądowej adwokat prosił o uzasadnienie wyroku, konieczne do odwołania od zasądzonej kary. Wiedział, że Patryk będzie walczył w sądzie wyższej instancji. Mężczyzna nie przyznał się do zabójstwa przed sądem. Cały czas deklarował swoją niewinność. Na podstawie jakich dowodów został więc skazany?

Jak podkreśla Pani Ewelina, skazany został na podstawie przeszłości i zeznań świadków, którzy nic nie widzieli ani nie słyszeli, ale zeznawali, że w domu dochodziło do awantur "Awantury są zawsze tam gdzie jest alkohol, ale to nie oznacza, że każdy pijak to morderca". Co z narzędziem zbrodni, pokrwawioną odzieżą, i innymi twardymi dowodami na zbrodnię?

"Na nożu nie było odcisków palców Patryka, ani śladów DNA, były tam odciski innych osób, ale nikt nie zlecił na żadnym etapie zbadania do kogo należały. Jedynie co zbadano, to czy na rękojeści noża były ślady lateksu (gdyby Patryk użył rękawic), ale ich też nie znaleziono. Jak to możliwe, że skazuje się człowieka, którego śladów nie ma na nożu, którym dokonano zabójstwa. Ponadto gdyby wytarł nóż, żadnych odcisków by nie znaleziono. To jest śledztwo? Zabójca chodzi po wolności. - podkreśla z całym przekonaniem była żona Patryka S., która przekazała nam dokumentację na poparcie swoich słów.

"Na rękojeści noża nie ujawniono śladów linii papilarnych ani obecności DNA Patryka S." - czytamy w dokumentach sądowych. Podczas śledztwa oraz przewodu sądowego nie ustalono również powodu sprzeczki, która miałaby doprowadzić do zabójstwa (tj. motywu). Adwokat wówczas 43-latka od decyzji Sądu we Włocławku odwołał się do wyższej instancji. W piśmie do Sądu w Gdańsku podkreślał, że doszło do "rażącego naruszenia prawa procesowego mającego istotny wpływ na treść orzeczenia i podkreślał, że jedyny świadek, matka Patryka S., która obciążyła syna, w chwili zdarzenia była nietrzeźwa i jest w dalszym ciągu uzależniona od alkoholu. Zdaniem obrońcy Patryka S. matka skazanego "będąc kilkukrotnie przesłuchiwaną składała różniące się od siebie zeznania w zakresie tak istotnej kwestii jak ugodzenie pokrzywdzonego nożem przez skazanego, co jednoznacznie wskazuje na duże problemy świadka z dokonywaniem i odtwarzaniem spostrzeżeń." - uzasadniał 

Matka Patryka S. zeznała, że tragicznej nocy obudziła ją awantura mężczyzn w kuchni. Wstała i próbowała ich rozdzielić. Widziała jak Patryk S. wyjął nóż z szuflady i trzymał rękojeść, ale nie widziała momentu wbicia noża w klatkę piersiową. Policjanci przybyli na miejsce zeznali, że widzieli na blacie kuchennym nóż z brunatnymi plamami. W organizmie Patryka nie ujawniono substancji psychoaktywnych. O godz. 2.41 miał 1,09 promila w wydychanym powietrzu. 

Dziś wiemy, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku zmniejszył karę Patrykowi S. aż o 10 lat, co jest dość znaczące. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że zdaniem Sądu w Gdańsku, we Włocławku wymierzono: "rażąco surową karę". W ocenie Sądu taką karę wymierza się wówczas, "gdy okoliczności obciążające zdecydowanie przeważają nad okolicznościami łagodzącymi. (...) Nie ma wątpliwości, że z uwagi na tak długi czas izolacji skazanego, trudno przypisywać jej pełnienie funkcji resocjalizacyjnych". 

Patryk odsiaduje wyrok w Zakładzie Karnym we Włocławku. Chcieliśmy się z nim spotkać i porozmawiać o okolicznościach sprawy. Zapytaliśmy w Zakładzie Karnym o warunki jakie musimy spełnić, aby porozmawiać z osadzonym. Odmówiono nam spotkania, uzasadniając to dezorganizacją pracy.

"Ze względu na bezpieczeństwo i porządek w jednostce przyjęto zasadę, że dziennikarze zarówno ekipy telewizyjne jak i dziennikarze gazet mają wstęp na teren jednostki jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Działalność mediów nie może zakłócać porządku funkcjonowania jednostki penitencjarnej realizacji podstawowych zadań służby więziennej, a także dezorganizować przyjętego toku pracy"

Jak w takim razie mamy wypełniać jako dziennikarze swoje obowiązki, skoro blokuje nam się dostęp do źródła? Czego boi się Zakład Karny, co mógłby zobaczyć dziennikarz przy okazji takiej wizyty? Po takiej odmowie, nasuwają się właśnie takie pytania.

Wracając do sprawy Patryka, w związku z uniemożliwieniem nam przez ZK spotkania z osadzonym, poprosiliśmy Patryka S. o przesłanie listu w którym opisał co pamięta z nocy 11 grudnia.

"Wiem na pewno, że nie zabiłem Piotra ponieważ wszystko pamiętam z tamtego dnia, pomimo że miałem ponad dwa promile w wydychanym powietrzu. Alkohol kumulował się bo piłem od dłuższego czasu. Nie wiem co tamtej nocy się wydarzyło, bo gdy przyszła mnie obudzić matka jak wszedłem do pokoju Piotrek leżał na podłodze. Pierwsze co zrobiłem to wziąłem telefon w rękę i zadzwoniłem po pomoc. W tamtej chwili nie pytałem się matki co się stało tylko reanimowałem Piotra a ona nieruchomo leżała i patrzyła co robię... Dopiero jak weszła policja zaczęła zganiać wszystko na mnie, bo musiałem to ja zrobić, bo już miałam do czynienia z nożem. Później się okazało, że na rękojeści nie ma żadnych moich śladów. Sąd pierwszej instancji skazał mnie na podstawie zeznań mojej matki, które za każdym razem były inne i za moją przeszłość bo byłam już karany. Sąd Apelacyjny wolał mi zdjąć 10 lat niż cofnąć sprawę do ponownego rozpatrzenia. Od razu po apelacji złożyłem kasację, która została odrzucona. W chwili obecnej zaraz będzie rok jak złożyłem skargę nadzwyczajną a także skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie stać mnie na adwokata z wyboru. Rodziny też nie stać, dlatego próbuję wszystkich sposobów. Na rozprawie odmówiłem wyjaśnień, ale musiałem tak postąpić, ponieważ nie miałam żadnego wsparcia ze strony mojego adwokata, którego dostałem z urzędu, wręcz przeciwnie nie dosyć że nie pomógł to pogorszył bo nie składał na czas wniosków. Na rękojeści są jakieś ślady, ale sąd odrzucił wniosek żeby sprawdzić czyje to są ślady. Namawiano mnie,  żebym się przyznał do obrony koniecznej to dostanę mniejszy wyrok, ale jak mogę się przyznać do czegoś czego nie zrobiłem"

Pani Ewelina, regularnie pojawia się w Zakładzie Karnym z dziećmi, które pomimo, że małżeństwo się rozpadło, a Patryk wrócił do matki, są przywiązane do ojca. 

"Patryk nie jest święty, ale też nie jest mordercą. Zawsze, gdy nabroił przyznawał się do tego. Rozstaliśmy się, ponieważ Patryk nadużywał alkoholu. Chciałam spokojnego dzieciństwa dla synów i córki. Dzieci bardzo kochają ojca i gdy tylko mogą odwiedzają go w ZK. To nie jest miejsce dla dzieci, ani dla Patryka. Mam powody by sądzić, że za zabójstwem stoi inna osoba. Teoretycznie - każdy myślący zabójca uciekłby, wyrzucił nóż, pozbył się śladów. Kto by udowodnił, że tam był? On reanimował Piotra, zadzwonił sam po pomoc. Matka Patryka, która ma poważny problem z nadużywaniem alkoholu, zresztą to wynika z dokumentów co chwila zmieniała zeznania, a właśnie na ich podstawie został skazany.  Jak można poważnie traktować zeznania osoby, która potencjalnie powinna być podejrzana." - mówi Pani Ewelina

Patrykowi S. zasądzono ostatecznie 15 lat w Zakładzie Karnym. Dziś pozostaje 12 lat, ale Patryk S. nie poddaje się, sprawa została skierowana do Sądu Najwyższego. Patryk i jego rodzina oczekują z niecierpliwością na wyznaczenie terminu rozprawy.  Patryk jest zdeterminowany, twierdzi, że będzie dochodził sprawiedliwości do skutku. 

 

 

 

 


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama