Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 17 kwietnia 2024 01:33
Reklama
Reklama

"Praca w parlamencie to jest takie sanatorium w porównaniu do tego, co się spotyka w pracy w samorządzie"

Podziel się
Oceń

21 października wybory samorządowe. Obecnie urzędujący prezydent, który wystartuje ponownie z ramienia Platformy Obywatelskiej oraz Nowoczesnej zgodził się w rozmowie z nami podsumować mijająca kadencję
"Praca w parlamencie to jest takie sanatorium w porównaniu do tego, co się spotyka w pracy w samorządzie"

 Mijają cztery lata od kiedy objął Pan stanowisko prezydenta Włocławka. Nie każdy pamięta, że był Pan wówczas posłem i aby stanąć na czele włocławskiego samorządu zrezygnował Pan z mandatu. Z perspektywy czasu warto było? Może lepiej było zostać w sejmie?

 

- Powiem tak praca w parlamencie i praca w samorządzie są po prostu nieporównywalne, jeśli chodzi o wachlarz spraw, którymi trzeba się zajmować. W parlamencie generalnie praca polega na tym, że trzeba oczywiście być na głosowaniach, pracuje się w komisjach przygotowuje ustawy pracuje nad nimi natomiast w samorządzie generalnie odpowiada się za wszystko. Nawet, za takie sprawy, które nie leżą w kompetencji samorządu. Tutaj najlepszym przykładem jest chociażby kwestia przedłużenia ul. Wiejskiej, której właścicielem nie jest miasto, tylko Lasy Państwowe no, ale oczywiście najczęściej mieszkańcy zgłaszają się do Prezydenta Miasta bo droga prowadzi bezpośrednio do miasta i w sposób uzasadniony domagają się, żeby ta droga zachowywała określone standardy. To jest taki pierwszy przykład z brzegu. Natomiast wachlarz spraw jest ogromny, poczynając od kwestii inwestycyjnych poprzez edukacje, sprawy społeczne, sprawy infrastruktury, sport tak, że mogę powiedzieć w ten sposób: praca w parlamencie to jest takie sanatorium w porównaniu do tego co się spotyka w pracy w samorządzie terytorialnym.


Czy doświadczenie parlamentarne w jakikolwiek sposób przełożyło się na sprawy samorządu? Podczas minionej kampanii wyborczej często Pan podkreślał, że doświadczenie to jest atutem. Jeżeli tak, to na jakich płaszczyznach samorządowych udało się je wykorzystać?


- Oczywiście, że tak! Przede wszystkim kwestia takiego obycia politycznego jest niezwykle ważna. Włocławek jest dość dużym miastem i w związku z tym organ wykonawczy jest w pewnym sensie kreatorem polityki. Doświadczenia polityczne, które się wynosi na poziomie parlamentu na pewno są przydatne. Druga rzecz to kwestia kontaktu z różnego rodzaju instytucjami krajowymi. Będąc w parlamencie oczywiście często się takie kontakty podejmuje z ministrami, wiceministrami, natomiast w samorządzie oczywiście tych kontaktów jest mniej i mają charakter bardziej roboczy, ale takie kontakty, które ja wyniosłem przez 7 lat pracy w parlamencie przydają się. Wiem jak z konkretnym ministerstwem rozmawiać, z kim rozmawiać i w jaki sposób. Ważna jest również kwestia obycia medialnego. Jest to rzecz niebagatelna bo wiadomo - praca w samorządzie terytorialnym nosi za sobą konieczność kontaktów medialnych, więc na pewno to doświadczenie parlamentarne się przydaje.

 

Powiedział Pan kiedyś, że: "Pieniędzy w budżecie miasta nie brakuje, jednak pieniędzmi trzeba umieć gospodarować i należy uszczelnić sferę wydatkowa. Pieniądze wyciekają.” Czy nadal Pan tak uważa? Pamiętamy, że pojawiła się na obradach Rady Miasta kwestia zaciągnięcia długu. Czy może jednak w trakcie nabywania doświadczenia na stanowisku prezydenta okazało się, że dochody miasta nie są wystarczające?

 

- Myślę, że to co powiem to jest oczywiście swego rodzaju dogmatem, że pieniędzy zawsze mało. Natomiast ja cały czas powtarzam, że Włocławek posiada bardzo dobry budżet bo to jest ponad 600 mln zł. To bardzo duże pieniądze. Szereg tych wydatków ma charakter obligatoryjny, jest dedykowana na określone zadania, ale mimo wszystko tymi pieniędzmi można gospodarować. Wymaga to pewnej racjonalności i gospodarności, dlatego ja z czystym sumieniem to mówię i zawsze powtarzam, że my każdą złotówkę oglądamy. Niektórzy nam zarzucają, że podpisujemy jakieś aneksy z wykonawcami. To nie jest tak. Jeśli podpisujemy to najczęściej poprzez ugody sądowe, natomiast zawsze te wydatki, które musimy podjąć, muszą mieć uzasadnienie. Teraz mamy taką specyficzną sytuację. Wiadomo, że firmy wykonawcze mają bardzo dużo zleceń dlatego też do tych inwestycji, które realizujemy - musimy niestety dopłacać. Pamiętam jak przyszedłem 3 lata temu. Na niektórych inwestycjach nie zarabialiśmy . Oszczędzaliśmy z tego względu, że były one niższe niż kosztorysy. Teraz takie sytuacje się nie zdarzają bardzo często przetargi, które są rozstrzygane bądź nie rozstrzygane przewyższają te kwoty kosztorysowe o 20, 30, a niekiedy 50 procent. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że każdą złotówkę oglądamy. Widać to chociażby, po działalności spółek komunalnych, bo jak pani doskonale wie, ograniczyliśmy liczbę członków zarządu, ograniczyliśmy pensje prezesów także tutaj nie mam sobie naprawdę nic do zarzucenia.

 

Co najbardziej zaskoczyło Pana w pełnieniu funkcji prezydenta Włocławka?

 

- Ilość spraw. Tutaj nie chodzi oczywiście o tylko i wyłącznie takie klasyczne podpisywanie się pod dokumentami. Samorząd miasta Włocławka to jest duży organizm. Prawie pięciuset pracowników w urzędzie jakbyśmy zliczyli wszystkie jednostki, spółki, szkoły to pewnie wyszłoby gdzieś ponad 2 tysięce ludzi. To często rodzi konieczność podejmowania arbitralnych decyzji, jeśli chodzi o sprawy personalne, czego bardzo nie lubię. Myślę, że nikt nie czuje się komfortowo gdy musi podejmować decyzje personalne, a niestety trzeba. Samorząd był tak ustawiony, że generalnie bez decyzji prezydenta nic nie mogło się zadziać i bardzo wielu pracowników jeszcze jest przyzwyczajonych do tego modelu. Oczywiście staram się delegować kompetencje, uprawnienia na zastępców, dyrektorów, ale mimo wszystko te przyzwyczajenia jeszcze są. Dyrektorzy, zastępcy pytają o wszystko. Wszystko uzgadniają. Oczywiście jest to swego rodzaju komfort bo wiem o tym wszystkim co się dzieje w urzędzie i jednostkach, ale mimo wszystko to myślę, że nie powinno tak być. Każdy ma określony zakres odpowiedzialności, pełnomocnictw i w tym zakresie powinien działać.

 

 

Utkwiły mi podczas kampanii wyborczej z 2014 roku dwie deklaracje. Wydaje mi się niezwykle ważne dla mieszkańców, które być może zadecydowały o oddaniu na Pana głosu cztery lata temu. Hasła „ciepło z Anwilu i niższe czynsze” oraz „uruchomienie przejazdu kolejowego dla ruchu kołowego przy ul. Kaliskiej”. Czy są to kwestie otwarte, czy bezpowrotnie należy się pożegnać z tymi pomysłami? Kto stanął na drodze? Dlaczego nie udało się tego „załatwić”?

 

- No niestety. Gdy zostałem pracownikiem samorządowym zderzyłem się z rzeczywistością... twardą mogę powiedzieć. Przede wszystkim tutaj jeśli chodzi o przejazd na ulicy Kaliskiej zadecydowały niestety sprawy związane z bezpieczeństwem. Istnieje taki zapis, że w określonej odległości nie może być usytuowana kolejna rogatka. W związku z tym, że dworzec kolejowy jest bardzo blisko względy bezpieczeństwa spowodowały, że nie mogliśmy tutaj  uruchomić tego przejazdu. Oczywiście od tej decyzji odwoływaliśmy się do wojewody, do ministerstwa, no ale tutaj oczywiście ministerstwo i wojewoda byli nieugięci. Ta sprawa jest niezwykle trudna. Cały czas myślę o tym, bo takie połączenie powiedzmy w prostej linii z Michelina poprzez ulice Kaliską ze ścisłym śródmieściem jest potrzebne. Kiedyś może będzie trzeba się zastanowić nad takim dodatkowym przejazdem, ale w związku z zaistniałą sytuacją trzeba będzie myśleć o przejeździe naziemnym bądź też podziemnym. To jest kwestia powiedzmy najbliższych lat.

 

- Jeśli chodzi o ciepło z Anwilu, no niestety tutaj zadecydowała ta instytucja. Kwestie ekonomiczne. Była sprawa dotycząca budowy powiedzmy kilku kilometrów tego ciepłociągu. To była inwestycja kosztowna i Anwil nie chciał się tego podjąć. My też staraliśmy się pozyskać pieniądze z ministerstwa, pieniądze unijne, ale się okazało to niemożliwe no i względy ekonomiczne przede wszystkim. Miasto dysponuje własną firmą, która produkuje ciepło i to spowodowało, że ta decyzja po prostu nie mogła być przez Anwil pozytywnie rozpatrzona tym bardziej, że Orlen też patrzył na to sceptycznie. To upadło.

 

- Bardzo przepraszam jeszcze jedna rzecz jaką bym tutaj przywołał to jest oczywiście dworzec PKP. Często o tym mówiłem, że istnieje konieczność renowacji dworca nie wiem czy pani pamięta na początku kadencji właściwie sprawa już była rozstrzygnięta. Później niestety zmieniła się władza parlamentarna no i cały czas boksujemy się. Dzisiaj nawet odpowiadałem na pisma parlamentarzystów w tej sprawie. Przekazałem cała dokumentację. Cały czas monitujemy,aby dworzec we Włocławku został przebudowany, bo to w jakim jest stanie to po prostu wstyd! Jest to jeden z ostatnich nie zmodernizowanych dworców w naszym województwie i ja zrobię wszystko żeby doszło do renowacji. Próbowaliśmy dworzec skomunalizować, czyli przejąć na miasto. Tutaj też władze wojewódzkie nie chciały się na to zgodzić. PKP nie było zainteresowane przekazaniem budynku dworca do samorządu i w związku z tym mamy stan w tej chwili jaki mamy. Cały czas będziemy zabiegać o to, żeby dworzec został zmodernizowany na koszt PKP. My jesteśmy przygotowani jeśli chodzi o ten węzeł przysadkowy mamy już przygotowana koncepcje, źródła finansowanie, czekamy tylko na decyzje PKP w sprawie modernizacji dworca.

 

 

Co udało się zrobić dla seniorów we Włocławku? Była to dość ważna dla Pana grupa społeczna i często podnoszone były sprawy ich potrzeb?

 

- Polityka senioralna to bardzo ważny element polityki społecznej. Myślę, że tutaj możemy się pochwalić, że w sposób świadomy kreujemy politykę senioralna co zresztą widać po zaangażowaniu samych seniorów. Przypomnę tutaj "Senioralia", które się odbywają, festiwale sztuki senioralnej, ostatnio taki mieliśmy a zbliża się również festiwal sztuki Ars taki wojewódzki we Włocławku. Ponadto powołałem Radę Seniorów, która wcześniej nie istniała. Została utworzona karta seniora oferującą zniżki dla osób w wieku senioralnym. Blisko współpracujemy ze środowiskami senioralnymi i myślę, że seniorzy są z tej współpracy zadowoleni. Mnie bardzo cieszy, że seniorzy się dobrze czują we Włocławku i bardzo czynnie uczestniczą w życiu społecznym, kulturalnym, ale także i sportowym. Oferujemy też szereg badań dla osób w wieku senioralnym tak, że naprawdę możemy się tutaj pochwalić.

 

 

 Pamiętam program w którym komentował Pan sprawę zamykania firm przez przedsiębiorców włocławskich i ich odpływ z Włocławka. Co w takim razie udało się zrobić dla osób przedsiębiorczych? Jakie były tego efekty?

 

 - Tu jest sprawa bardziej skomplikowana. Cały czas się mówi o polityce inwestycyjnej, niestety Włocławek nie ma zbyt wiele terenów inwestycyjnych, ale myślę, że tutaj też statystyki nie kłamią. W momencie kiedy ja obejmowałem urząd prezydenta bezrobocie we Włocławku oscylowało między 18-19 % w tej chwili mamy 11,3 %. Po prostu widać, że tych miejsc pracy przybywa no i między innymi też powołałem Radę Gospodarczą i wiele decyzji związanych z inwestycjami czy też z zagospodarowaniem przestrzennym konsultujemy z przedsiębiorcami i myślę, że przedsiębiorcy z tej współpracy są zadowoleni. Myślę, że otworzyłem też urząd na przedsiębiorców, bo różnie to w przeszłości bywało. Generalnie często spotykam się z przedsiębiorcami i staram się wsłuchiwać w ich głosy. To bardzo ważna grupa zawodowa, która w dużej mierze tworzy budżet Włocławka.

 

Podczas debaty w której starł się Pan z pełniącym jeszcze w 2014 roku urząd prezydenta Andrzejem Pałuckim widownia biła Panu gromkie brawa, Pana odbiór społeczny był entuzjastyczny i niezwykle pozytywny. Jak teraz po czterech latach jest Pan odbierany przez włocławską społeczność, spotyka się Pan częściej z krytyką czy z wyrazami uznania?

 

- Spotykam się generalnie z ciepłym przyjęciem. Nie spotykają mnie przykrości z tego powodu, że jestem prezydentem, aczkolwiek mam świadomość ze organ wykonawczy samorządu musi podejmować wiele decyzji w tym również decyzji niepopularnych, Kwestie podatkowe itp., które nie wywołują entuzjazmu. Myślę ze te głosy są generalnie pozytywne, a gdy spotkam się z krytyką to staram się reagować. Jeżeli leży to w mojej gestii to staram się pomóc wszystkim grupom społecznym,ale wiadomo że nie zadowoli się wszystkich. Nie obrażam się na krytykę, staram się słuchać, to jest wpisane w urząd prezydenta ryzyko. Mieszkańcy mnie wynajmują, mnie utrzymują wiec mają do tego prawo. Z mieszkańcami często koresponduje poprzez portale społecznościowe, ten odbiór w dużej mierze jest bardziej pozytywny z tego względu, ten kontakt jest.

 

  Wybory już 21 października. Jak Pan sądzi, która kandydatura najbardziej może Panu zagrażać, jeżeli druga tura to z kim? Czy jest ktoś z kim nie chciałby się Pan spotkać na debacie?

 

- Powiem tak: nie zajmuje się moimi kontrkandydatami, choć często słyszę o różnego rodzaju pomysłach często abstrakcyjnych i oderwanych od rzeczywistości. Nie chce przytaczać przykładów.Koncentruję się na swojej pracy. Moich myśli nie zajmuje w sposób szczególny kampania wyborcza, myślę że przez ostatnie cztery lata mieszkańcy mogli mnie ocenić w sensie pozytywnym i negatywnym i podejmą sami decyzję. Absolutnie więc nie ekscytuje się żadnymi kandydatami żadnych partii politycznych. Mamy demokrację a w demokracji każdy może kandydować. Chętnie z każdym się zmierzę czy to na debacie publicznej czy powiedzmy w konsultowaniu swoich pomysłów


  Będzie Pan kandydował z ramienia...?

 

- Będę kandydatem koalicji obywatelskiej Platforma Obywatelska-Nowoczesna. Kandydatem dwóch partii politycznych. Zostało jak pani wie podpisane porozumienie dotyczące sejmików dużych miast i oczywiście taka kandydatura zostanie poparta przez koalicje we Włocławku. Nie będę kandydatem tylko i wyłącznie Platformy, ale szerszego grona.

  Ubiegając się o fotel prezydenta często powtarzał Pan, że celowo na rok przed wyborami daje się Pan mieszkańcom zaznajomić ze swoją osobą, swoimi pomysłami. Nie tylko poprzez media. Uczestniczył Pan w wielu inicjatywach, bywał Pan na różnych zgromadzeniach obywatelskich etc. Jakby Pan ocenił osoby, które pojawiają się na dwa, trzy miesiące przed wyborami znikąd? Czy to nie jest tak, że ich intencje i życiorysy nie zdążą zostać przez dziennikarzy i kontrkandydatów prześwietlone i właśnie na to liczą?

 

- Myślę, że kampania takich osób nie ma większych szans na powodzenie bo ja cały czas uważam że społeczeństwo nasze ma charakter coraz bardziej obywatelski jest coraz bardziej dojrzałe i wyrobione politycznie. Właściwie myślę, że są niewielkie szanse na to żeby został wybrany kandydat, który po prostu nie jest znany szerszemu gremium społeczeństwa. Wiadomo - demokracja ma swoje prawa każdy może kandydować ale myślę receptą na sukces jest - dać się poznać i nie unikać trudnych spraw, pokazać słabe i mocne strony , nie wolno się tego bać. Gdy ja zaczynałem mówić o kandydowaniu do samorządu nikt nie dawał mi większych szans w zderzeniu w Andrzejem Pałuckim. Natomiast dzięki temu, że dałem się poznać - odniosłem sukces. Polecam dać się poznać, a nie wyskakiwać z kapelusza na 2-3 miesiące przed wyborami no chyba, że ktoś coś chce ugrać kandydując. Niektórzy kandydują, aby uzyskać jakieś stanowisko dla swojego ugrupowania.

 

 Gdyby jednym słowem musiał Pan podsumować cztery lata swojej prezydentury jakie byłoby to słowo?

 

- Jednym słowem ? Otwartość.

 

 

 


Napisz komentarz
Komentarze
niewyborca 26.09.2018 20:12
jeszcze nie wiem czy śmiać się, czy płakać. A tak się pan Wojtkowski jako kandydat na prezydenta Włocławka w 2014 r. czuł przygotowany, pamiętał jak mówił o podpatrywaniu najlepszych, zdobywaniu wiedzy i doświadczeń...i co? i zaskoczenie, że samorząd działa właśnie tak? Że trzeba podejmować decyzje i za nie odpowiadać (no ci niesamodzielni, wygodni urzędnicy - a może na złość robią?). W sejmie było fajnie - tam tylko głosowanie i do domu. Tu trzeba się mierzyć z rzeczywistością (trudną), że nie wspomnieć o budżecie (jednak kołdra jest za krótka) w wielu ramach prawnych (och te buble wysmażone na ul. Wiejskiej!). No cóż GRATULACJE.

Reklama
Reklama
Reklama